Wysłane przez arosner w
Relacja bez daty, prawdopodobnie powstała w 1945 lub 1946 roku, dotyczy wydarzeń z okresu od 1941 do 1943 roku.
Autorka rozpoczęła od zapisania, że Żydom we Lwowie wolno było kupować chleb tylko w wybranych sklepach. W związku z ograniczoną liczbą takich punktów, co rano ustawiały się przed nimi kolejki. Zdarzało się, że gestapo podjeżdżało w ich okolice by aresztować wszystkich czekających na swoją kolej zrobienia zakupów. Nie opisała życia we lwowskim getcie.
W następnym akapicie zrelacjonowała wydarzenia z lipca 1941 roku. Pracowała wówczas w aptece i widziała samochody wyjeżdżające z miasta, którymi wywożono Żydów następnie rozstrzelanych na Piaskach.
Dalej opisała akcję z sierpnia 1941 roku, w czasie której odesłano Żydów umysłowo chorych, oraz z listopada tego samego roku, kiedy przeprowadzono akcję wymierzoną w chorych, starców i dzieci.
Od grudnia 1941 do maja 1943 roku Autorka przebywała w Buczaczu. Dodała, że w mieście żadna praca nie gwarantowała bezpieczeństwa – często odbywały się łapanki, nawet w miejscach zatrudnienia, w których efekcie do Bełżca wysłano około półtora tysiąca Żydów. Kobieta dodała, że jej kuzynka znalazła się w transporcie do tego obozu i zdołała wyskoczyć z pociągu 20 kilometrów przed celem. Opisała jej później jak wyglądała podróż – rewizja przed drogą, 100-120 osób w wagonie, zaduch i ciasnota w wagonie. Kobieta prawdopodobnie przeżyła wojnę.
Autorka dość dokładnie opisała lokalizację getta w Buczaczu. Napomknęła o prawodawstwie antyżydowskim i prześladowaniach. Dodała też, że do Buczacza zwożono Żydów z pobliskich miejscowości, przeludniając getto.
W grudniu rozpoczęła się w Buczaczu akcja likwidacyjna – Autorka schroniła się w piwnicy przystosowanej specjalnie na te potrzeby razem z trzydziestoma innymi osobami. Zapisała, że w wyniku tej akcji do Bełżca wysłano i zamordowano ponad tysiąc Żydów. Następnie zmniejszono teren getta.
Następny fragment dotyczy akcji likwidacyjnej z 20 stycznia 1943 roku – tym razem nie wywożono do Bełżca, tylko rozstrzeliwano. Autorka dodała, że zachorowała na tyfus plamisty. Schronienie, wraz z innymi ludźmi, znalazła w nowym bunkrze. Jej matka, do tej pory pozostająca razem z nią, zmarła w kilka dni później – kobieta zapisała, że była "nerwowo chora, wymęczona".
Ostatnia akcja, po której Buczacz stał się "Judenrein" przeprowadzono była 4 kwietnia 1943 roku. Żydzi zostali już tylko w obozie pod miastem. Większość wcześniej wymordowano, lub przesiedlono do Tłustego i Kopyczyniec (dziś na terenie Ukrainy, w obwodzie tarnopolskim), gdzie też odbywały się akcje likwidacyjne. Tam, nie mając schronów i nie znając topografii miasta, praktycznie nie mieli szans ocaleć. W tym okresie Autorka pozostawała w obozie, pracowała jako kierowniczka apteki i pielęgniarka w szpitalu. Dodała, że w obozie przebywało od 600 do 800 ludzi, pracujących w zakładach rzemieślniczych.
W końcu maja 1943 zaczęto coraz częściej mówić o nadchodzącej likwidacji obozu. Autorka pracowała w szpitalu, który znajdował się w budynku dawnego szpitala żydowskiego, poza obozem. Zabrała do pracy swojego ośmioletniego siostrzeńca i wymknęła się "na aryjską stronę". Udała się do wsi (nazwa nieczytelna) odległej o 14 kilometrów od Buczacza. Miała tam przygotowane miejsce u znajomych chłopów polskiego pochodzenia.
Przebywała u nich do 4 sierpnia 1943 roku. W międzyczasie – to jest od maja do sierpnia 1943 roku – we wsi zabito kilkunastu ukrywanych przez miejscową ludność Żydów, wszystko na skutek donosów składanych przez sąsiadów. W sierpniu jej kryjówkę odkrył jeden z donosicieli. Chcąc ratować życie pomagającego jej chłopa, Autorka uciekła z siostrzeńcem najpierw do stodoły, później w stronę okolicznych pól. Tam ukrywała się jakiś czas. W czasie jednego z przeszukań, jakie urządzała ukraińska milicja, rozdzieliła się z chłopcem. Jemu udało się uciec, ona została przez milicjantów obrabowana ze wszystkiego co miała. Chłopiec przez 8 dni ukrywał się "po polach sam, nocami zbliżając do miasta, gdzie przyjaciele Polacy nim się zajęli". Był pewien, że kobietę zastrzelono i to też przekazał swoim nowym opiekunom. Z relacji wprost to nie wynika, lecz zawarte w niej informacje mogą wskazywać na to, że chłopiec przeżył wojnę.
Autorka ukrywała się na polach (najpierw w zbożu, potem w kukurydzy i konopiach) do połowy września. W końcu udało się jej skontaktować z przyjacielem z Buczacza, który przyjechał po nią i zabrał do siebie. W Buczaczu doczekała wyzwolenia.